Dokładnie 23 lutego cykl imprez SWAP Wrocław skończył 10 lat.
Minęło jak z bicza strzelił! O tym, że to jubileusz zorientowałam się siedząc sobie wygodnie i w leniwy dzień tworząc plakat. Był weekend. Planowałam szybko zrobić szablon plakatów na ten rok, zrobić ten na najbliższą imprezę, dodać wydarzenie, wysłać Juce (koordynatorce) treść i plakat do wrzucenia tego na Facebooka i mieć wszystko z głowy przed godziną 12:00 w południe.
Zwłaszcza, że była to akurat niedziela.
Ostatecznie spać poszłam przed 12:00 ale w nocy.
Impreza jubileuszowa i to jeszcze TAK JUBILEUSZOWA wymagała nieco więcej pracy i poświęcenia.
Na drugi dzień rano, w poniedziałek rozdzwoniły się telefony z Radia Rodzina i Radia Eska.
Radio Wrocław złapało mnie na żywo w sobotę przed samą imprezą.
Nie planowałam brać udziału w SWAPie, zwłaszcza, że w tym samym dniu prowadziłam na uczelni zajęcia i wiedziałam, że będę po nich absolutnie martwa. Według pierwotnego planu nawet nie miałam możliwości się na niej zjawić, bo zajęcia kończyłam po prostu za późno.
Ale udało się.
Pani kierownik kierunku, na którym uczę zamieniła się ze mną zajęciami z grupą studentów, dzięki czemu mogłam wziąć udział we własnej imprezie.
Jakkolwiek głupio to brzmi.
Zresztą od Agnieszki, stałej bywalczyni imprez, z którą bardzo lubię wymieniać się ubraniami, usłyszałam dosłownie to, że miło mnie widzieć na własnej imprezie.
A i mi było z tego powodu bardzo miło. Nie da się ukryć.
Z imprezy wróciłam z 15 łupami, które świadczą o tym, że wymiana była naprawdę udana. Dzięki nim znów mam w co się ubrać i nie chodzę co rano po mieszkaniu narzekając.
Wśród moich łupów znalazły się:
...beżowy z wielkim, szerokim golfem (okazało się, że dekolt jest naprawdę bardzo, bardzo duży i wymaga bardzo wyciętych podkoszulek... To pierwszy golf, w którym czuję się mniej niż bardziej ubrana. Wręcz niedostatecznie ubrana się w nim czuję!
Ale jest piękny i stanowił naprawdę brakujące ogniwo kilku moich stylizacji. Włożyłam go już 2 dni później, od razu po przebuszowaniu łupów i pojechałam w nim do domu (ze względu na pracę, weekend spędziłam we Wrocławiu).
Drugi sweter - szaroniebieski nie wygląda na zdjęciu zbyt imponująco, ale ze względu na kolor i jego prostotę zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia.
I mimo, że ma dwie małe dziurki (muszę coś z nimi zrobić) i miał na sobie za dużo kulek, które trzeba ogolić, był i jest cudowny. Stanowi kolejne brakujące ogniwo.
Noszę go do jeansów i bardzo sobie chwalę. A jego kolorem po prostu cieszę oczy, bo to jeden z moich najulubieńszych kolorów! Nawet w tym momencie mam go na sobie :)
- cudowny płaszczyk z falbanką
...który, podobnie jak swetry, jest już w użyciu.
Kilak lat temu zamówiłam sobie podobny płaszczyk, ale nie z wełny, a z filcu. Zamówiłam go online i po przybyciu na miejsce okazał się być za szeroki i za krótki.
A ponieważ swoje mnie kosztował, tak sobie do dziś wisi w szafie, bo przecież go nie wyrzucę... Ale zaraz zaraz! Przecież mogę go wziąć na kolejny SWAP Wrocław! ;)
Ten jest cudowny i jak na mnie szyty. Jego historia mówi o tym, że faktycznie był szyty na miarę, szyty z prawdziwej wełny, ale jego właścicielka wyprała go w pralce i przestał być tak idealny, jak pierwotnie był.
Dla niej.
Ale dla mnie jest nadal absolutnie wyjątkowy! I, jak wspomniałam - już kilka lat temu o takim marzyłam! I marzenie się spełniło :)
Płaszczyk wygląda absolutnie przecudnie do kozaków i spódniczki. Prędzej czy później pewnie pokażę go tu, na blogu w pełnej krasie, czyli w jakiejś wiosennej stylizacji.
Póki co wszedł do szafy, bo mamy nawrót zimy, więc biegam w kożuchu.
...z których jedną - białoczarną we wzór, który po polsku nazywa się dość cudacznie bo psi ząb, już zaadoptowałam. Była jak znalazł na rozprawę w sądzie.
Prezentuje się doskonale z czarnymi rajstopami i kozakami i z powyższym płaszczykiem! Co tylko potwierdza to, co napisałam już wcześniej, że dzięki udziale w tej wymianie naprawdę znowu mam w co się ubrać.
Koleją sukienką jest bordowa, wydekoltowana, brokatowa seksi-pleksi.
Mimo że leży idealnie, na ten moment nie mam na nią jeszcze pomysłu. Przeraża mnie jej asymetryczność i nie wiem, jakie budy mogłyby do niej pasować.
Nie da się ukryć, że kurtka jeansowa zrobiłaby z nią robotę, ale te nieszczęsne buty... Kowbojków, ani białych adidasów bym do niej nie założyła, a ze wszystkimi innymi mam problem.
Trzecia sukienka jest zielona i ma dość oryginalny krój, a ja bardzo lubię oryginalne kroje. Jest dość szeroka i prosta, więc zastosowane, które najszybciej przychodzi mi w tym przypadku go głowy to założenie jej na obiad do mamy, który poprzedzałby randkę. Dzięki temu, że sukienka jest dość szeroka, nie byłoby widać, że wyglądam jak w szóstym miesiącu ciąży.
A z obiadków u mamy zwykle wychodzę tak właśnie wyglądając.
Ostatnia sukienka jest letnia i ma bardzo kolorowe kwiatuszki. Bardzo mnie nimi urzekła, a kiedy przyłożyłam ją do siebie w ramach "leniwych" przymiarek na SWAPie (od lat nie chce mi się już ubrań mierzyć, więc w ciemno biorę je do domu, weryfikując po rozmiarze), usłyszałam: ooo! Idealna na randkę z mężem!
W zestawieniu z błękitną torebką - też z tego SWAPa i jeansową kurtką, których mam całą kolekcję, faktycznie będzie na taką właśnie okazję idealna.
Aczkolwiek nie wierzyłam, że się z nią zmieszczę.
W domu, ze zdziwieniem stwierdziłam, ze i owszem.
I wrzuciłam ją od razu do worka z bardzo letnimi ciuchami na wyjazd na wakacje.
Mam taki worek przygotowany, żeby w razie czego po prostu go złapać i polecieć. Moje spontany nauczyły mnie, że to najbezpieczniejsza forma sortowania ubrań.
...która przypomina mi czasy międzywojenne. Jest słodka i urocza. Nie widać tego na zdjęciu, ale jest w kolorze granatowym. Nie mam jeszcze pomysłu, jak ją nosić, ale do wiosny mam jeszcze czas, żeby na to wpaść.
- zielona bluzeczka ze ściągacza
...która jest brakującym ogniwem dla spódniczki, którą mama kupiła mi w 2004 roku.
Tak tak! Mam bardzo dużo takich starych, a nawet starszych ubrań, bo albo mało je noszę, albo bardzo bardzo o nie dbam. Zresztą o wszystkie ubrania bardzo dbam, dzięki czemu mam je na bardzo długo.
Pamiętam jeden sweter, który był w stanie idealnym... Ale tak strasznie nie mogłam już na niego patrzeć, że pocięłam go, robią z niego "kubraczki" dla Dżemstera.
Były śliczne!
A wracając do bluzki - mam w planie zaprezentować ją w całe stylizacji późną wiosną lub latem.
...na które składają się para krótkich ogrodniczek w paseczki i letnie spodnium z materiału imitującego jeans, ale znacznie cieńszego.
W ogrodniczkach w paseczki - w które się bez problemu zmieściłam i bardzo tym faktem zwidziałam (nie wiem, co mnie podkusiło, żeby je wziąć), wyglądałam jak dzidzia.
Jak tzw. dzidzia-piernik. Jak przerośnięty bobas!
A to imitujące jeans jest zdecydowanie dla osoby wysokiej, która z racji bycia wysoką osobą ma również dłuższy tułów. Ja jestem do tego za krótka i wygląda to na mnie dziwinie.
Aczkolwiek krój ma super.
W podobnym kroju mam spodenki od piżamy i przyznaję, że nogi w takich nogawkach wyglądają niesamowicie.
...które, jak zostałam poinstruowana przez poprzednią właścicielkę, jest idealne na lato. Pod nie nie trzeba zakładać żadnego pancerza (czytaj: biustonosza). Przód ma formę za dużej fałdy materiału, która pięknie układa się na dekolcie.
Nic, tylko czekać na lato!
Z tym że nie wiem jeszcze, do czego mogłabym je włożyć.
...koło której nie mogłam przejść obojętnie: jest ażurowa, jest boho i jest idealna do mojego kapelusza kowbojskiego, a ostatnio również cudownego
słomkowego z łańcuchem z
iNdependy!
Będzie idealna na kolorowy kostium, aczkolwiek będę kombinować, co zrobić, żeby móc nosić ją nie tylko w nadwodnym kurorcie, ale również po mieście.
...jedna na lato na "randkę z mężem" do kwiecistej sukienki lub na jakieś bardziej eleganckie wyjście, które nie będzie ode mnie wymagało zabrania ze sobą kilku notatników i plannera (bo od tego roku z kalendarza przestawiłam się właśnie na
planner), a wystarczy jedynie komórka i chusteczki, których i tak nigdy ze sobą nie mam i muszę się prosić.
A jeśli czasem udaje mi się udawać osobę ogarniętą, mam w torebce chusteczki na metry, czyli miękki papier toaletowy. Nie mniej jednak noszenie papieru toaletowego w takiej torebce mogłoby wyglądać conajmniej dziwnie.
Druga - czerwona i imitująca skórę węża... No bardzo, ale to bardzo mi się spodobała, ale jako pani ticzer do pracy biegam z dużą torbą, do której mieści mi się wszystko: notatki, czasem laptop, coś do picia, jakieś drugie śniadanie, więc póki co z bólem przyznaję, że nie znalazłam dla niej jeszcze zastosowania.
I co dalej?
Tego jeszcze nie wiem, bo najbliższa impreza odbędzie się dopiero 11 marca. Co dalej dowiem się dopiero po niej, kiedy wrócę i przejrzę kolejne łupy. A póki co serdecznie Cię na nią zapraszam.
Impreza, jako że będzie to SWAP Wrocław, odbędzie się we Wrocławiu, a szczegóły znajdziesz na poniższym plakacie oraz na oficjalnej stronie imprez z cyklu SWAP czyli
www.WymianaUbran.pl.
____________________
O AUTORCE
Dżoolka (Julia Daroszewska) od 10 lat organizuje imprezy bezgotówkowej wymiany ubrań z cyklu SWAP Wrocław. Obecnie jest to największy cykl tego typu imprez w Polsce. Biznesowo jest to świetna platforma do promocji kobiecych produktów i lokalnych usług. Od 2007 jako osobista stylistka wspiera zarówno mężczyzn jak i kobiety we wzmacnianiu pewności siebie poprzez zmianę lub poprawę wizerunku.
Jest jednym z top trenerów LinkedIn w Polsce.
Na co dzień zajmuje się ogólnie pojętym marketingiem. Oferuje pomoc w budowaniu marek tworząc dla nich skuteczne plany działania na konkurencyjnych rynkach.
Sama, jako multiprzedsiębiorca posiada 9 własnych marek.
Jakie piękne sukienki! Cudowne łupy.
OdpowiedzUsuńZapraszam po cudowne sukienki do mnie
OdpowiedzUsuń