Tym razem zdecydowałam się dodać więcej zdjęć niż zwykle, ale za to mniej tekstu. Zwłaszcza, że nie można za wiele o tej stylizacji powiedzieć.
Kocham brązowy kolor. Kiedy byłam mała, często przyglądałam się mamie zastanawiającej się, w co się danego dnia ubrać, wybierającej ubrania, wyciągając je z szafy, ubierając, robiąc piruet na przeciw lustra i znów je zmieniając.
Większość jej ubrań była koloru brązowego i wydawała się bardzo szykowna. Raz, czekając na nią i oglądając jej rewię mody pomyślałam, że kiedy dorosnę, również będę się ubierać na brązowo.
(Wygląda na to, że dorosłam…) I tak oto jestem ja i moja miłość do brązu! Teraz muszę powiedzieć, że lubię ów brąz aż za bardzo, bo moja szafa jest nim wypełniona. Brązem i czernią. Kiedy więc ją otwieram, rozpościera się przede mną czarna dziura, w której ciężko odróżnić od siebie poszczególne ubrania. Kolejnym problemem z tym kolorem w moim przypadku jest jest to, że “moim kolorem” jest tak na prawdę turkus, zimny, niebieski kolor! A brązowy jest ciepły.
Ok, a teraz coś na temat tej kompozycji (wyobraźcie sobie, że ja na prawdę mówię tyle, ile piszę!)
Mam na sobie brązowy, skórzany płaszcz w fajnym kształcie z wciętą talią. Pod spodem z kolei – tweedową sukienkę upolowaną na SWAP party (imprezie polegającej na wymienianiu się ciuchami). Uwielbiam tweed! A tweedowe marynarki z łatami na łokciach są dla mnie po prostu urocze. Żeby kompozycja nie była brązowo-nudna wybrałam biało-paskowane rajstopy.
Jedyne pasujące do tej kompozycji buty to bardzo wysokie i… W zasadzie bardzo wysokie i tak śliskie buty, że używane przeze mnie tylko do sesji zdjęciowych. Poza zdjęciami założyłam je raz jeden, co okazało się wielkim błędem z mojej strony. Może i wyglądałam w nich dobrze, ale poza staniem i ładnym wyglądaniem czasem musiałam się też przejść, a wówczas ów urok pryskał.
Torbę znalazłam w sklepie charytatywnym w Wielkiej Brytanii. Była jedną z wielu takich toreb więc przypuszczam, że pierwsza jej właścicielka nabyła ją wraz z jakimś kobiecym magazynem. Nie mniej jednak lubię tę torbę! To tweedowa torba! I pasuje nie tylko do tweedowych stylizacji.
Złoty pies, przypięty do torby to unikalna broszka, która przypięta była do pary fig kupionych przeze mnie w Chinach… Nigdy nie nosiłam majtek z przypiętą doń broszką, ale torba okazała się doskonałym na broszkę miejscem.
Poza torbą mam jeszcze dwa dodatki: kapelusz i jedwabną chustę. Oba dodatki sprawiają, że w tym stroju wyglądam bardzo elegancko. Jedyne czego tu brakuje to rękawiczki, które są na tyle istotne, że na poważnie rozważam powtórzenie tej sesji! Ale póki co to by było na tyle. I widzę, że moje “tym razem nie będzie za dużo tekstu” w żadnym razie się nie sprawdziło!
______________________________
Stylizacja i zdjęcia: Dżoolka
UBRANIA
- tweedowa sukienka: BonPrix
- skórzany płaszcz: Reserved
- buty: Bershka
- rajstopy: Calzedonia (Intimissimi)
- kapelusz: Brigitte Bijou (jakkolwiek to się czyta!)
- torba: no-name
- jedwabny szal: wzięty na potrzeby stylizacji od babci
Podoba Ci się ta stylizacja? Śledź mnie!
Do tej stylizacji mam parę uwag.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, kapelusz. Moim zdaniem niszczy całość - tak jakby przerost formy nad treścią.
Po drugie, rajstopy. Powinny być gładkie, domyślam się, że chciałaś sobie nimi wydłużyć nogi, ale gryzą się (jak dla mnie) z całością stylizacji.
Po trzecie, buty. Wszystko spoko, gdyby nie to, że odstają Ci w dziwnym miejscu, przez co wyglądają tragicznie.
Poza tym, czasem lepiej dobrać mniej dodatków, niż przesadzić, dodając jeden więcej - to się tyczy apaszki.
Kapelusz jest tu akurat kluczowy. Apaszka jest praktycznie jedynym dodatkiem. Z gładkimi rajstopami byłoby zdecydowanie "zbyt brązowo", a tak jasne paski trochę je przełamują i są łącznikiem z sukienką. I nie myślałam o wydłużeniu nimi nóg :P nie myślę jakoś o takich detalach.
OdpowiedzUsuń